Zastanawialiście się kiedyś, czy w obecnych czasach – dokładnie tu i teraz, możliwe są masowe zabójstwa ludzi? Za przyzwoleniem społeczeństwa i ludzkiego toku rozumowania, za sprawą wypaczonej moralności i kompletnego braku odpowiedzialności za życie. Nie gdzieś daleko, za oceanem – decyzje podejmowane są u naszych sąsiadów, znajomych, krewnych, czasem w domowych zaciszach.
Morderstwo i kropka
Właśnie takim terminem powinni posługiwać się wszyscy ci – nie tylko niedoszłe matki – ale także lekarze, mężowie, partnerzy, zainteresowana rodzina i praktycznie wszyscy, którzy mają wiedzę na temat aborcji o której mowa. Słowo to samo w sobie niesie niezrozumiałe dla mnie wytłumaczenia, a raczej usprawiedliwienie morderstwa, do jakiego dochodzi w ciele kobiety. Nie mówimy, że młoda Malinowska zamordowała swoje dziecko, tylko „dokonała aborcji”. I świat biegnie znowu swoim rytmem. Czasem co bardziej rozgarnięta, nastoletnia mamuśka powie, że poszła na zabieg. I to takim tonem, jakby była u dentysty. Chociaż sądząc po tym, czego się dopuściła, może lepiej by było udać się do innego lekarza, np. takiego, który zajmuje się głową. W każdym razie w wyniku społecznej epidemii debilizmu, kompletnego skretynienia i kto wie, czego jeszcze, dla przytłaczającej części z nas „usunięcie dziecka” to sprawa może nie na porządku dziennym, ale w każdym razie żadna rewelacja, która zdarza się raz na jakiś czas.
Mamo, nie zabijaj mnie
Morderstwa na dzieciach nienarodzonych nie są oczywiście sprawą świeżą. I w miarę wzrastania świadomości społecznej, metody aborcji stale się zmieniały. I dalej nazwanie „tego, co z kobiety przy porodzie wychodzi” ludzkim dzieckiem lub nie, także ulegało transformacji. Jeszcze nie tak dawno temu za ludzkie dziecko nie uważano czegoś, co nie wyda pierwszego krzyku. Dlatego lekarze przy odbieraniu porodu zakrywali dziecku usta, by nie mogło się odezwać i wówczas z czystym sumieniem można było takiego noworodka zabić (już tradycyjną metodą). Spotkałem się także z opinią, że kiedy kobieta poczuje jak rusza się w niej mały człowiek, wówczas zostaje matką – a taki organizm czterotygodniowy to takie „nic” i tego „nic” można się śmiało pozbyć. I tutaj właśnie leży sedno problemu – od momentu poczęcia w ciele kobiety zamieszkuje życie. Ale kobiety, które zagapiły się w kolejce kiedy Stwórca rozdawał rozum, nie zdają sobie z tego sprawy. I póki się nie roztyją myślą, że… No właśnie – co? Że jak nie widać, to nie ma? Prądu też w gniazdku nie widać, a jest.
-Mam prawo do własnego brzucha! –Do pracy nad tym, co masz między uszami także masz prawo, a z niego nie korzystasz…
Polska skutecznie zdążyła podzielić się w tym aspekcie na dwa obozy, które nie mogą dojść do porozumienia. Argumentacja? Że kobieta powinna móc decydować o swoim brzuchu, że kiedy pada ofiarą gwałtu powinna mieć prawo do morderstwa swojego dziecka. No i właśnie nie – decydować o swoim brzuchu kobieta może, kiedy odmawia zjedzenia hamburgera na poczet jabłka. Nie przypominam sobie, aby taka matka, zastanawiająca się nad morderstwem swojego dzidziusia miała pod pachą na przykład maszynkę do produkcji dusz, do wykrawania życia na miarę, do kształtowania wnętrza. Jak można bronić się przed piętnowaniem aborcji twierdząc, że kobieta ma prawo wyboru. To nie „Idź na całość” – nie ma: chcę czy nie chcę; taką formułkę można zastosować przed propozycją seksu. A kiedy już jej zdeformowana moralność stanie przed decyzją, to tylko taką: „Czy chcę być morderczynią własnego dziecka czy też nie”. Co do sytuacji tak skrajnych jak gwałty, brak środków do wychowania takiego dziecka, czy innych skomplikowanych, życiowych zakrętów, które oczywiście mają miejsce sprawa jest o wiele prostsza niż się wydaje – niemowlak się na ten świat sam nie wprosił. Dziecko, które istnieje już od momentu poczęcia nie kazało swojemu ojcu zgwałcić swojej matki. Niemowlę nie może zapłacić swoją śmiercią za niezapłacone rachunki za prąd czy wodę. Może zobrazuję: „-Synku, muszę cię zabić, bo wiesz – nie mam za co kupić chleba. –Rozumiem mamo, może innym razem. Spoko.” Albo „-Córuś, tak się jakoś złożyło, że twój biologiczny ojciec zgwałcił mnie na osiedlowym parku, nigdy tego nie zapomnę, a patrząc na ciebie będę widzieć tylko jego, więc cię teraz zabije, ok? – Dobrze mamo. Sorry za tatę”. Rozumiecie? Okoliczności nie mogą mieć charakteru usprawiedliwiającego morderstwa własnego dzieciaka. -A co z młodą matką, co z ofiarą gwałtu? Ona też nie jest winna! – zapyta ktoś. Dokładnie – jeśli rzeczywiście za ciążę sama matka nie ponosi winy (dziwny zlepek słów, ale niech będzie) wówczas wystarczy całą swoją energię pierwotnie przeznaczoną na aborcję przekuć w odmianę swojego losu. Wystarczy chcieć skorzystać z pomocy rodziny, jak jej nie ma to znajomych, jak ich nie ma to specjalistycznych instytucji itd.
Ponoszą koszty. I wielu wypadkach słusznie
Jak podaje aborcja.info.pl u kobiet, który dokonały tego czynu może wystąpić wiele niesprzyjających dalszemu życiu czynników. Są to: zespół stresu pourazowego (50%), myśli i uczucia unikowe (96%), depresja (78%), poczucie winy (80%), epizody retrospektywnych przebłysków (76%), cierpienie z powodu zetknięcia się ze zdarzeniami przypominającymi aborcję (92%), myśli i próby samobójcze (8%), zachowania autodestrukcyjne (10%), odrętwienie emocjonalne (28%), trudności ze spaniem (48%), problemy z koncentracją (34%), i generalnie problemy w związku (54%).
Wyższość rasy
Rozumowanie tego typu, że kobieta wybiera sobie pomiędzy „urodzę, nie urodzę, urodzę, nie urodzę…a może jednak” sięga o wiele głębiej, niż przewrotnie można by było się tego spodziewać. Decydowanie o życiu i śmierci to tak naprawdę uznanie jednego stworzenia za lepsze od drugiego, prawda? Sprawa jest prosta – nie jesteś godny życia umieraj, ty jesteś ok – możesz żyć. To ustanawianie hierarchii, pewnego podziału. To zabawa w Boga. To ostatecznie uznanie wyższości jednej grupy ludzi nad inną. Znamy to z historii przecież! Kojarzycie pewnego Niemca z wąsikiem, który był całkiem niedawno zamieszany w drobną potyczkę, która skłóciła między sobą pół świata, pustosząc Europę? Wiecie, tego od obozów koncentracyjnych… On wyznawał taką samą zasadę. Może wszystkie panie, które zabiły swoje dzieci powinny nosić wąsik i na drugie mieć Adolf? Sprawa jest do rozważenia, bo to przecież TYLKO wąsik, to TYLKO imię, to TYLKO aborcja. Tylko.
Filip Muszyński
Z okazji zbliżających się świąt (bo autor w dusze wierzy) życzę Panu Filipowi z całego serca, by wszystkie kobiety w jego rodzinie, począwszy od tych, które są po pierwszej miesiączce oraz tych przed ostatnią, zostały w najbliższej przyszłości z woli jego boga zapłodnione, niekoniecznie zgodnie ze swoją wolą i przez bliskie im osoby! Przyjemności!
Bezmógowa z wąsikiem :)
Zanim Pan, Panie Muszyński, po raz kolejny zdecyduje się na opublikowanie swoich wypocin, to wskazanym jest, żeby zapoznał się Pan najpierw ze znaczeniem słów, które będzie zamierzał Pan użyć. Kiedy Stwórca rozdawał rozum, to Pan z całą pewnością ustawił się w innej kolejce. W kolejce po bezczelność i arogancję. I chyba tu należy doszukiwać się żenującego poziomu Pańskiego tzw. felietonu.
Byłby Pan tak uprzejmy i odpowiedział mi na nieskomplikowane pytanie o to, dlaczego całą odpowiedzialność za decyzję o aborcji przerzuca Pan na kobiety? Nazywa je Pan morderczyniami, porównuje z Hitlerem. A co z tatusiami tych nienarodzonych dzieci? Uważa Pan, że kobiety decydują się na aborcję dla kaprysu? Ot tak? Z powodu złego nastroju? Dlaczego nie szuka Pan winnych wśród tych, którzy „urzędują” w Warszawie przy ul. Wiejskiej 4/6/8? Kogo to zasługa, jak nie posłów, że art. 135 k.r.o. brzmi tak jak brzmi i w praktyce sędzia rozstrzygający o alimentach zamiast mieć na względzie najpierw dobro dziecka bardziej dba o to, czy tatuś po zapłaceniu alimentów będzie miał na zaspokojenie swoich potrzeb. W art. 135 k.r.o. z jednej strony mowa jest o usprawiedliwionych potrzebach uprawnionego do alimentów, a z drugiej możliwościach zarobkowych i majątkowych zobowiązanego. A co jeśli nie daje się pogodzić usprawiedliwionych potrzeb dziecka z możliwościami zarobkowymi ojca? Zapewniam Pana, że więcej praw w takiej sytuacji ma ojciec, dorosły facet. Niech się Pan zastanowi z czego kobieta, która urodzi dziecko i nie może iść do pracy, bo musi zająć się maluchem 24 godziny na dobę ma to dziecko utrzymać w sytuacji, gdy od tatusia sąd zasądza 200,00 zł. alimentów. Postępowanie sądowe, jeśli tatuś broni się przed obowiązkiem alimentacyjnym trwa nawet 9 miesięcy. Z czego matka ma w tym czasie utrzymać dziecko? Można skorzystać z instytucji zabezpieczenia powództwa. Tylko co z tego. Sąd I instancji zasądza na czas postępowania 200,00 zł., a wyższa instancja zmienia postanowienie do 150,00 zł. bo 200,00 zł. to za dużo, jak na miesięczne dziecko. Nie dziwię się, że kobiety decydują się na aborcję. Co mają robić? Urodzić i nie mieć jak dziecka utrzymać? Wie Pan co można kupić dla niemowlaka za 200,00 zł? 5 pudełek mleka w proszku. A gdzie reszta? Skąd niepracująca matka ma wziąć na ubranka dla dziecka, na lekarstwa? Niech Pan idzie do sklepu z dziecięcą odzieżą, niech Pan popatrzy na ceny tych ubranek i niech Pan sobie sam odpowie, na ile starczyłoby Panu 200,00 zł. tytułem alimentów na dziecko. Co za różnica, czy kobieta będzie miała depresję, myśli i próby samobójcze na skutek dokonanej aborcji czy na skutek braku środków na utrzymanie dziecka? Ciekawe czy trwałby Pan w swoich przekonaniach, gdyby ktoś zgwałcił bliską Panu kobietę? Siostrę? Żonę? Kochałby Pan dziecko z gwałtu swojej żony? Zapewniłby Pan temu dziecku utrzymanie? Byłby Pan tatusiem dla tego dziecka, a żonie powiedziałby Pan, że nic się nie stało? Tak się składa, że jestem przeciwnikiem aborcji. Dla mnie to morderstwo. Jednak nie zamierzam piętnować kobiet, które decydują się na aborcję ze względu na brak możliwości utrzymania dziecka w sytuacji, gdy z przyzwoleniem rządzących i wymiaru sprawiedliwości tatusiowie wyznają zasadę tumiwisizmu.
Wszystkie okoliczności o których Pani pisze są jak najbardziej zrozumiałe dla mnie ale nadal nie uważam, by ich zaistnienie pozwalało zabijać nienarodzone dzieci. W artykule piętnuje te osoby, które poza morderstwem nie widzą innych rozwiązań. Dziecku pochodzącemu np. z gwałtu nie można odbierać prawa do życia – może m.in. zostać oddane na wychowanie rodzicom zastępczym. Jest wiele innych sposobów, a aborcja jest morderstwem i kobiety ją stosujące zasługują na potępienie. Rozwodzenie się na temat prawa alimentacyjnego w Polsce nie ma sensu w świetle powyższego. W swoich „wypocinach” piszę głównie o kobietach, bo to w większości sytuacji do nich należy ostateczna decyzja. Uważni jednak dostrzegli, że nadmieniłem też rodzinę zaangażowaną w tą sytuację. Dodam, że nie zwykłem wymieniać poglądów z anonimowym komentatorem – swoje stanowisko okraszam imieniem i nazwiskiem, bo nie wstydzę się tego, co napisałem; a po drugie opcja komentująca jest dla naszych Czytelników, a nie dla autorów tekstów – z tego tytułu nie będę odpowiadał na dalsze komentarze. Oczywiście zapraszam do dalszej krytyki, pod bezpiecznymi nick’ami – każdy ma prawo się wypowiedzieć i tego nie neguję. Nie stosujemy cenzury, nawet jeśli intencją piszącego komentarz jest paraliżowanie autora, a nie tego, co napisał. Na zakończenie i ja wystosuje prośbę – proszę podać inne określenie „zabijania nienarodzonych dzieci” albo przynajmniej nakreślenie sztywnych ram: w którym momencie wg Pani nowe życie w ciele kobiety jest już człowiekiem? Jest to 2gi miesiąc ciąży, czy może już 4 tygodnie? Inną sprawą jest to, że takim życiem zabitym w ciele matki mogła być Pani lub ja… Pozdrawiam i zapraszam do dalszego śledzenia działu „Klawiaturą i pikselem”
Jeżeli ktokolwiek bawi się w Boga, to właśnie Pan twierdząc, że kobiety dopuszczające się aborcji zasługują na potępienie. Pozwoli Pan, że przytoczę Pana słowa: „( … ) Czasem co bardziej rozgarnięta, nastoletnia mamuśka powie, że poszła na zabieg. I to takim tonem, jakby była u dentysty. Chociaż sądząc po tym, czego się dopuściła, może lepiej by było udać się do innego lekarza, np. takiego, który zajmuje się głową… od momentu poczęcia w ciele kobiety zamieszkuje życie. Ale kobiety, które zagapiły się w kolejce kiedy Stwórca rozdawał rozum, nie zdają sobie z tego sprawy… To nie „Idź na całość” – nie ma: chcę czy nie chcę; taką formułkę można zastosować przed propozycją seksu. A kiedy już jej zdeformowana moralność… Może wszystkie panie, które zabiły swoje dzieci powinny nosić wąsik i na drugie mieć Adolf? ( … )”.
Nadmienił Pan rodzinę zaangażowaną w sytuację aborcyjną? Dlaczego piętnuje Pan tylko kobiety? Stawia Pan znak równości pomiędzy „nadmieniłem rodzinę” a przytoczonymi przeze mnie powyżej Pańskimi określeniami wobec kobiet?
Jak można porównywać obozy śmierci z aborcją?
Masowe zabójstwa ludzi, ludobójstwo, potyczka, debilizm, kretynizm – to pojęcia, których znaczenia bezspornie Pan nie zna.
Czy ja Pana „wezwałam do tablicy”? Zapytałam się Panu, czy byłby Pan uprzejmy odpowiedzieć mi na pytanie. A skoro wykazał się Pan tą uprzejmością, to bynajmniej nie na miejscu jest Pańskie stwierdzenie, cyt.: „ ( … ) Dodam, że nie zwykłem wymieniać poglądów z anonimowym komentatorem – swoje stanowisko okraszam imieniem i nazwiskiem, bo nie wstydzę się tego, co napisałem; a po drugie opcja komentująca jest dla naszych Czytelników, a nie dla autorów tekstów – z tego tytułu nie będę odpowiadał na dalsze komentarze ( … ).
„( … ) Nie stosujemy cenzury, nawet jeśli intencją piszącego komentarz jest paraliżowanie autora, a nie tego, co napisał ( … )” – no nieźle… nie zgadzam się z treścią Pańskiego felietonu, z jego tonem, wydźwiękiem, a Pan sugeruje, że moją intencją był „paraliż autora”. Chyba brakło Panu argumentów.
Wyższość rasy, uznanie wyższości jednej grupy ludzi nad inną… Wybaczy Pan, ale słyszał Pan dzwon, tylko nie wie gdzie on :-(
W odniesieniu do Pańskiej prośby… W swoim wcześniejszym komentarzu wyraźnie napisałam, że dla mnie aborcja to morderstwo.
Podobnie jak Pan nie wstydzę się swoich poglądów. Różnica między nami jest jednak taka, że Pan napisał felieton jako osoba publiczna, a ja swój komentarz jako osoba prywatna i dlatego podpisałam się używając nicka. Nie znajdę jednak przeszkód do przedstawienia się Panu jako dziennikarzowi Głosu Słupcy, jeśli Pan sobie tego zażyczy, jednak tylko i wyłącznie z moim prawem do zachowania nazwiska do wiadomości redakcji. Pozdrawiam.