Nie przepadam za długimi wstępami, dlatego od razu przejdę do rzeczy: pod koniec marca podjąłem decyzję o przejściu z „Gazety Słupeckiej” do „Głosu Słupcy”.
Niemal cztery lata temu napisałem swój pierwszy artykuł o tematyce lokalnej do „Gazety…”. Po dwóch miesiącach byłem już pracownikiem tej redakcji, a po półtora roku mojej wytężonej pracy zaproponowano mi pełnienie funkcji zastępcy redaktora naczelnego.
Od początku mojej pracy w gazecie podejmowałem tematy trudne – społeczne, kryminalne i samorządowe. Z pewnością niejednemu bohaterowi moich artykułów nadepnąłem na odcisk, a z drugiej strony niejeden czytelnik dziękował mi za to i owo. Ja dziękuję całej redakcji „Gazety Słupeckiej” za te cztery lata spędzone razem, a Redaktorowi Naczelnemu panu Władkowi Filipczakowi dziękuję za wyrozumiałość i dobre słowo wtedy gdy było ciężko.
Przez okres mojej pracy w redakcji wydarzyło się wiele dobrego i złego, a na słupeckim rynku pojawił się „Głos Słupcy”. Choć nikt nie dawał tej gazecie zbyt wielkich szans na przetrwanie – twierdząc przy tym, że twór „Młodego Grzeszczaka” utrzyma się tylko do wyborów, dziś już wszyscy wiedzą, że miejscowi prorocy nie mieli racji. Głos trzyma się dobrze, redakcja stawia na rozwój, a sprzedaż systematycznie rośnie.
I choć powody zmiany redakcji zostawię dla siebie, mogę powiedzieć, że decyzję podjąłem samodzielnie. Dodam też, że nikt mi nowej pracy „nie załatwiał”, nie ma to żadnego związku z moimi działaniami społecznymi i rozwojem stowarzyszenia, którego jestem wiceprezesem. Chcę także rozwiać plotki o moim „politykierstwie” – legitymacji PSL- u też nie posiadam…
Po rozmowie kwalifikacyjnej z Michałem Grzeszczakiem wiedziałem, że zmiana ta będzie dla mnie „krokiem w przód”. Do „Głosu Słupcy” postaram się wnieść wszystko to co najlepsze z moich dotychczasowych doświadczeń dziennikarskich.
Kończąc – zapraszam do lektury moich artykułów już od następnego numeru „Głosu”!
Marcin Wróblewski