Tak to już bywa – raz piszemy z przymrużeniem oka o przybyciu do naszej redakcji postaci „Mrocznego” (którego podziwiać można obok), innym razem rozważamy szarą, polską rzeczywistość. W tym tygodniu bijemy na alarm – jak donosi TVN24 „Co piąty student się sprzedaje. Sponsor za seks i towarzystwo”.
Moja Ania daje sobie radę w Poznaniu…
Jakie jest życie studenta każdy wie – przeciętnej, polskiej rodziny nie stać na to, by swojemu dziecku rozpoczynającemu studia w wielkim mieście zapewnić wykwintne życie. Z reguły studencki budżet nie jest zbyt wielki, zasilany przez stypendia socjalne, naukowe a także prace dorywcze – w knajpach, marketach, magazynach i wszystkim tym, co znajdzie dla jegomościa pośrednictwo pracy czy portale z ogłoszeniami. Czynsz wysoki, studia zaoczne, bądź też na prywatnej uczelni wymagają opłacenia czesnego, a i do garnka trzeba coś wrzucić. Co wówczas? Jak mawia mój brat „zęby w ścianę”? Okazuje się, że zamiast szukać racjonalnego wyjścia z finansowej matni studenci coraz częściej pakują się w najgorsze, co ze swoim ciałem może zrobić młoda dziewczyna czy chłopak – dziś pięknie nazywa się to „sponsoringiem”, jeszcze wczoraj seksem za pieniądze, a przed laty po prostu prostytucją.
Więcej w najnowszym wydaniu Głosu Słupcy