Dzięki pomocy sąsiadów zdołano uratować wszystkie konie, które przebywały w palącej się stajni w gospodarstwie Justyny i Piotra Paluszyńskich w Orchowie (ul. Kazimierz Wielkiego).Ogień pod dachem stajni pierwsza zauważyła Justyna Paluszyńska, która zadzwoniła po straż pożarną o godz. 17.25, w międzyczasie razem z sąsiadami zaczęła wyprowadzać osiem koni znajdujących się w zagrożonym budynku ( w tym czterodniowego źrebaka kuca).
– Jak zaczęło wszystko strzelać, to się bali tam wejść, ale chłopy odważne to weszli. W tym czasie mąż był na polu. Dobrze, że sąsiedzi pomogli Tadek Kryszak z synem Błażejem, Witek Barszcz , Grochowiak i wielu innych. (…) jak już straż przyjechała, to wszystkie konie były wypuszczone.
W pożarze ucierpiało bocianie gniazdo, w którym prawdopodobnie były już jajka. Bociany jeszcze długo kołowały nad swoim spalonym domem, a następnego dnia zaczęły już znosić materiały na nowe gniazdo. Oprócz stajni, paliła się również drewniana stodoła, pokryta eternitem wypełniona płodami rolnymi i słomą, która została zupełnie zniszczona.
– Ten ogień tak szybko szedł, od tej góry zaczęło się palić, to tak eternit trzaskał na wszystkie strony , że nie można było podejść żeby na głowę nic nie spadło – dodała Paluszyńska.
W tej chwili konie, które były w spalonej stajni nie mają swojego schronienia:
– Na szczęście byliśmy ubezpieczeni, ale najważniejsza jest w tej chwili odbudowa stajni, jeszcze cztery klacze w najbliższym czasie będą się źrebić. Sąsiedzi szykują już dla nich miejsce – poinformował Piotr Paluszyński.
– Do gaszenia ognia przybyło aż 6 jednostek straży pożarnej z Orchowa ( dwa wozy strażackie), Bielska ( dwa wozy strażackie), Słowikowa, Gębic, Słupcy i Ostrowitego – poinformował komendant gminny Andrzej Chaliński – przyczyny pożaru nie są znane.