Informacja o śmierci zasłużonego druha Ochotniczej Straży Pożarnej w Wilcznej była wielkim zaskoczeniem dla tamtejszych mieszkańców. Ś.p. druh Roman Różański odszedł, skończywszy 44 lata. Już w wieku 16 lat, jako młody chłopak, związał się z jednostką w Wilcznej; od roku 1985 do 2002 piastował stanowisko sekretarza OSP Wilczna, a potem kolejno od 2002 roku przez cztery lata był jej naczelnikiem.
–Pamiętam jeszcze, jak 19 kwietnia odpowiedział na wezwanie syreny, która co prawda okazała się być kontrolą gotowości bojowej, ale pokazał – jak zawsze z resztą – że jest gotowy na każdy sygnał, kiedy trzeba nieść pomoc – opowiada prezes jednostki Sławomir Wesołek. – Aktywnie brał udział w życiu jednostki, wszelkie prace społeczne, jakie wykonywaliśmy, nie mogły się odbyć bez jego obecności.
Wiemy także, że miłością do straży ś.p. Roman zaraził także pozostałych członków swojej rodziny. Ostatnie pożegnanie tego zacnego druha miało miejsce w kościele pod wezwaniem świętej Katarzyny Aleksandryjskiej w Cieninie Kościelnym.
–Nie jest łatwo mówić, kiedy przeżywamy doświadczenie śmierci młodego człowieka, tym bardziej, jeśli śmierć ta jest tak gwałtowna i tak niespodziewana – mówił w czasie słowa, skierowanego do wiernych proboszcz Marian Skibiński. – Bóg jednak, w swoich niezbadanych wyrokach Opatrzności, powołał naszego brata do siebie. Z perspektywy wiary Roman jest już tam, gdzie jest miejsce każdego z nas – w Bogu, który jest miłością. Nie można być nieszczęśliwym, będąc u źródła samej miłości. Patrząc po ludzku, odchodzi ktoś bliski: mąż, ojciec, brat, kolega, przyjaciel. Ta nagła śmierć w sercach nas wszystkich wywołuje ból i smutek. Żegnamy Romana z głęboką wiarą, że on żyje w nowej, Bożej rzeczywistości, pewniejszej, niż ta która nas otacza. Nieśmiertelny Bóg dzieli się ze swoimi dziećmi szczęściem wiecznym, On najlepiej wie, że ta wartość jest dla nas najważniejsza.
Na zakończenie proboszcz Cienina Kościelnego zaznaczył:
–Roman był człowiekiem dobrym, uczynnym. Bardzo często przyjeżdżał po mnie, kiedy trzeba było mnie wozić po kolędzie. I ilekroć się zwróciłem do niego o pomoc – czy to chodzi o prace na cmentarzu czy przy kościele – zawsze był gotowy służyć i za to mu serdecznie dziękuję.
Ostatniej drodze zmarłego towarzyszył dźwięk strażackiej syreny, sztandary i koledzy-druhowie. Ś.p. Roman Różański pozostawił pogrążonych w smutku żonę Jolantę, a także dzieci: Kingę i Jacka, a także całą swoją rodzinę, której składamy wyrazy współczucia.
Cześć Jego Pamięci!