Nie daj się oszukać!!
Coraz częściej można się natknąć na fałszywe ogłoszenia o pracę za granicą. Pośrednicy oferują wysokie zarobki, stały pobyt, mieszkanie służbowe i wiele innych atrakcji przyciągających bezrobotnych obywateli Polski. Wiele z tych ofert to po prostu oszusta. Przekrętem dokonanym na terenie ziemi słupeckiej zajęło się nawet Centralne Biuro Śledcze.
Z punktu widzenia osoby poszukującej pracę wszystko wyglądało prawidłowo. Ogłoszenie ukazało się w jednej z lokalnych gazet. Odbierający telefon pośrednik umawiał mieszkańców Słupcy i okolic na spotkanie organizacyjne w jednym z lokali przy słupeckim rynku. Później już tylko sama podróż z Poznania autobusem prosto na Wyspy Brytyjskie. Na miejscu okazywało się jednak, że nie wszystko jest takie jak mówiono wcześniej.
Sławomir Tulikowski, jego żona Bożena i brat Przemysław to mieszkańcy małej wsi kilka kilometrów za Zagórowem. Z nadzieją odpowiedzieli na ogłoszenie w prasie. Jak mówi nam pan Sławek: – Ten wyjazd był organizowany na takie tury, po cztery osoby, ale wszyscy w jednym miesiącu. Było dużo ludzi ze Słupcy i okolic, wiem, że był ktoś z Bukowego koło Zagórowa, ale nie pamiętam dokładnie nazwisk. To już było kilka lat temu, może trzy albo cztery. To było tak, że jechaliśmy autokarem, dwa dni prawie było trzeba jechać i na miejscu byliśmy chyba cztery dni tylko. Tam na ten cały wyjazd było na pewno ponad dwudziestu ludzi.
Oferta głosiła, że dla mężczyzn praca miała być uszykowana w szkółkach roślin – pielęgnacja parków itp. Dla kobiet praca nieco lżejsza – np. sprzątanie w hotelach.
– Facet łatwił nam wszystko, bilety i inne sprawy. Pojechaliśmy tam do Anglii i tam nas odebrał taki typowy anglik, ale z karnacją Rumuna, może Cygana. Wziął nas niby do swojego domu, takie coś a’la hotel. Kazał nam zrobić zakupy na jego koszt, za nic nie musieliśmy płacić. Na drugi dzień pobytu tam pojechaliśmy do urzędów w Londynie – to było coś takiego jak biuro pracy, tam był jakiś Polak, który nam wszystko tłumaczył co mamy podpisać. Później w banku wyrabialiśmy numer konta i łatwiliśmy meldunek. Tam byliśmy cztery do domu i wróciliśmy do domu. – wyjaśnia Tulikowski. W ciągu miesiąca on miał się odezwać w sprawie pracy. Trzy tygodnie – nikt nie dzwoni. Miesiąc, nic nie dzwoni. Mieliśmy numer telefonu do tego co nas w Anglii odebrał, zadzwoniliśmy, ale odebrał i mówi – pracy na razie nie ma, jest kryzys, sześćdziesiąt ludzi zwolnili i tak wszystko ucichło. Żadnych pieniędzy tam nie wpłacaliśmy. My jakieś dokumenty podpisywaliśmy, ale wszystko szło do tych pośredników. Musieli mieć jakąś spółkę, że robili jakieś wałki. – dodaje żona Sławomira, Bożena.
Przemysław Tulikowski i jeden z jego znajomych, który również wyjechał do Anglii, pod koniec ubiegłego roku otrzymał wezwanie na przesłuchanie do Centralnego Biura Śledczego w Kaliszu w sprawie, jak mówią Tulikowscy, wyłudzania jakichś pieniędzy, albo łapówek.
Nie ma kto się wziąć za tych oszustów wszystkich. Dużo jest takich ogłoszeń, że ktoś oferuje pracę za granicą a przychodzi co do czego i trzeba wpłacać jakąś kaucję na szybko i potem nikt telefonu nie odbiera. My też kiedyś tak dzwoniliśmy, odebrała niby kancelaria adwokacka, ktoś mówi – szybko trzeba wpłacić bo wyjazd już za kilka dni, a potem pieniądze przepadają, a sprawy trwają latami. – wyznają małżonkowie.
Przemysław Tulikowski stawił się na wezwanie CBŚ. Jak mówi: Opowiedziałem dokładnie tak jak to się odbyło, że w Słupcy mieliśmy to spotkanie organizacyjne, potem wyjazd, podpisanie dokumentów i powrót. Na przesłuchaniu powiedzieli mi tylko, że jak znajdą tą osobę odpowiedzialną za całą sprawę wezwą mnie jeszcze raz, żebym przyjechał na rozpoznanie. Póki co nie dostałem jeszcze drugiego wezwania. Posądzają o to wszystko Polaka, który mówił, że jest chyba z Gdańska. To się wszystko jeszcze chyba nie zakończyło.
„Centralne Biuro Śledcze nie przekazuje żadnej informacji sprawie, póki nie zakończy swojego postępowania” – tylko tyle dowiedzieliśmy się w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Poznaniu…